Minęło
już prawie pół godziny, a ja wciąż tkwiłam w salonie oglądając jakiś durny
serial, z którego nic praktycznie nie wiedziałam. Przełączałam wszystkie
kanały, jednak nie znalazłam niczego interesująco. Podirytowana wstałam i
zaczęłam ubierać białe adidasy. Zarzuciłam na ramię torbę, po czym zapukałam
głośno w drzwi do łazienki.
-
Wychodzę! – krzyknęłam.
-
Valerie czekaj! – zawołał mój brat, Jake. – Jeszcze tylko dezydo…
Nie
czekałam aż dokończy, ponieważ wiedziałam, że on zawsze znajdzie sposób aby
zatrzymać mnie na „kilka” minut, więc trzasnęłam drzwiami. Zbiegłam po klatce
schodowej na dół. Miałam bardzo mało czasu, aby dotrzeć do studia, gdzie
tańczyliśmy razem z Jake’em odkąd skończyłam jedenaście lat. Niestety, zawsze
musiałam czekać na tego kretyna, który tak długo zajmuje łazienkę, że zawsze
się spóźniamy i robimy wielkie wejścia.
Za
każdym razem jak wpadamy do środka niemal jak burza, nikogo to nie dziwi. Nie
zwracają na nas uwagi, kiedy sami z boku robimy rozgrzewkę. Nasz trener – Dan
Schmitt tylko przewraca oczami i kontynuuje trening, nie zwracając uwagi na
nasze kłótnie. Dzisiaj jednak zamierzałam temu zaprzestać, wybierając się na
zajęcia bez mojego kochanego braciszka.
Miałam
pięć minut, a żeby dotrzeć na miejsce muszę przejść prawie przez całe miasto, w
tym prze kilka przejść dla pieszych gdzie były światła. Nie traciłam czasu na
myślenie którą drogą iść tylko od razu biegłam tą ścieżką co zawsze jeździłam z
Jakiem. Byłam właśnie na środku drogi kiedy światło dla pieszych zmieniło się
na czerwone. Jakieś czarne audi wyskoczyło zza zakrętu, omal mnie nie
potrącając.
-
UWAŻAJ JAK CHO... Valerie? - to był Jake! Na moją minę wybuchnął gromkim
śmiechem i posłał mi złośliwy uśmieszek. - Ciekawe kto dzisiaj się spóźni.
Zanim
zdążyłam mu odpowiedzieć, on już odjechał. Warknęłam pod nosem i zaczęłam biec
ile tylko sił miałam w nogach. Krew w żyłach mi zawrzała, a temperatura ciała
podniosła się. Potrącałam ludzi, mruczałam przeprosiny, lecz nie zatrzymywałam
się. Na miejsce dotarłam po pięciu minutach szaleńczego biegu. Byłam cała
czerwona na twarzy oraz zalana potem. Rozgrzewkę miałam już z głowy. Otworzyłam
drzwi i pierwsze co zobaczyłam to ucieszonego Jake'a.
-
No proszę Valerie, nie sądziłem, że to ty się spóźnisz. Bardziej obstawiałbym
twojego brata. - powiedział nasz trener.
-
JAKE ! - wrzasnęłam na całą salę, po czym rzuciłam się na brata. Upadliśmy na
podłogę i zaczęliśmy się po niej turlać wzajemnie gilgocząc. To był od zawsze nasz najgorszy atak -
łaskotki. Kręciliśmy się niemal po całej sali, a reszta grupy w popłochu
usuwała nam się z drogi.
-
Hej, hej! Uspokójcie się! - zawołał Dan, po czym podszedł do nas i rozdzielił.
Z furią wstałam na równe nogi, jeszcze lekko dysząc. - Skoro jesteśmy już
wszyscy, chciałbym wam kogoś przedstawić. Mojego bratanka, który będzie również
waszym instruktorem w poniedziałki.
Patrzyłam
oszołomiona na Dana i nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze niemal tydzień temu
powiedział, że to ja będę prowadzić poniedziałkowe zajęcia. Chodziłam do studia
więcej niż 5 lat, a tu zjawia się jakiś nowy i ot tak dostaje fuchę? NO CHYBA
NIE.
Wtedy
drzwi się otworzyły i wyszedł z nich, cóż... bardzo przystojny szatyn. Grzywkę
miał postawioną do góry na żelu zapewne. Na sobie miał jedynie luźne, szare
opadające dresy oraz zwyczajną białą koszulkę, spod której widać było
zarysowane mięśnie chłopaka, przez co stawał się jeszcze bardziej
seksowniejszy. Nieświadomie przegryzłam wargę, jednak od razu oprzytomniałam,
kiedy Jake szturchnął mnie ramieniem i posłał znaczące spojrzenie. On również
był oburzony faktem, że jakiś nowy będzie nas uczył.
-
Cześć wam, jestem Justin Bieber. - przedstawił się uśmiechając szeroko, czym
ukazał szereg białych zębów.
Mimo
iż usta miał wygięte pozytywnie, to jednak w oczach widziałam typ niegrzecznego
chłopca, co mnie zaczęło denerwować. Od razu wiedziałam, jak będą wyglądać
nasze treningi. Już teraz wszystkie dziewczyny szeptały między sobą i niemal
pożerały go wzrokiem, jedynie ja i Jake, byliśmy nieugięci. Biedny Jake, będzie
miał konkurencje jako chłopak, natomiast ja jako tancerka.
-
To, co? Zaczynamy? - Dan klasnął w dłonie.
Rozstawiliśmy
się po całej sali i czekaliśmy na pierwsze takty muzyki. Na początku zaczęliśmy
skakać, aby rozluźnić mięśnie, rozgrzać się. Kątem oka bacznie obserwowałam
jego ruchy, w duchu licząc na dużo pomyłek, upadków, jednak on idealnie
wpasował się w naszą grupę. Połowa dziewczyna przez jego obecność nie mogła się
skupić, przez co myliła kroki, natomiast druga chciała mu zaimponować, dzięki
czemu przesadzała z niektórymi ruchami i naciągały sobie różne partie mięśni.
-
Za dwa miesiące mamy ważny konkurs. Nie liczę na zwycięstwo, jednak chciałbym
żebyście zatańczyli jak najlepiej potrafili, dobrze? - zgodnie pokiwałam głową,
razem z Jake'm i Justinem, gdyż reszta chyba nie bardzo słuchała Dana. - Justin
masz jutro zajęcia z dzieciakami, pamiętaj. A teraz zaczynamy. Nauczę was
nowego układu. Najpierw kroki, potem ustawienia i na końcu dopracujemy
szczegóły, wszystko jasne?
-
Tak. - wycedził Jake.
Podeszłam
do brata i położyłam dłoń na jego ramieniu, czując jak mięśnie ramion Jake'a
się napinają.
-
Uspokój się. - poleciłam mu. - Mnie też się to nie podoba, ale wyluzuj trochę.
Coś wymyślimy.
-
Łatwo ci mówić siostra. - zmierzył mnie złowrogim spojrzeniem. - Na zewnątrz
może i udajesz, że jesteś na niego zła, ale wewnątrz rozpływasz się na jego
widok.
-
Widocznie mnie nie znasz kretynie. - teraz to mnie jeszcze bardziej wkurzył, tą
swoją gadaniną. - I byłoby miło, gdybyś się na mnie nie wyżywał.
-
Przepraszam. - mruknął pod nosem i przeczesał włosy. - Wiesz przecież, że to
nie byłem ja.
-
Masz szczęście, że jestem tylko twoją siostrą i kocham cię tak czy inaczej. -
wzruszyłam ramionami.
-
Skoro już skończyliście swoje rozmówki, to może skupcie się trochę? - Dan
posłał nam groźne spojrzenie, marszcząc przy tym czoło.
Nie
podobał mi się ten nowy trener. Ani Dan ani Justin. Musiałam pogadać z tym
pierwszym po treningu, bo inaczej zwariuję. Przez całą godzinę posłusznie
stosowałam się do poleceń instruktora. Dawałam z siebie wszystko, chciałam, aby
Justin przestał być taki pewny siebie.
-
Martina zepnij te mięśnie, bo masz je jak makarony. - polecił brunetce z tyłu,
która chodziła od niedawna na zajęcia i była nieco zagubiona.
Na tę uwagę spłonęła rumieńcem, lecz
"kochany" Bieber stanął przy niej, coś szepnął do ucha i Martina
nagle zrobiła to co kazał jej Dan. Zmrużyłam oczy, widząc ten obrazek. Wtedy
nasze spojrzenia z Justinem skrzyżowały się. Szybko odwróciłam głowę i spojrzałam
w lustro na swoją twarz. Byłam cała czerwona, nadal zalana potem... Jakim cudem
inni nie pocą się podczas wysiłku, nawet nie widać, że są zmęczeni a ja wyglądam
jak spasiony, spocony prosiak?
Po
dwóch godzinach umieliśmy już pierwszą część układu, pozostały nam jeszcze dwie
oraz ustawienia. Byłam padnięta i jedyne o czym marzyłam to chłodny prysznic.
Wszyscy poszli do "szatni" czyli mały kawałek podłogi osłonięty
parawanem. Zostaliśmy tylko ja, Jake oraz Justin i naturalnie Dan.
Podeszłam
do trenera, a on jakby czuł, że ktoś się zbliża odwrócił twarz w moim kierunku
z uśmiechem.
-
Co tam Valerie? - rzucił wesoło jak gdyby nigdy nic. - Podoba ci się nasz
układ?
-
Tak, jasne ale ja w innej sprawie. - zmarszczyłam czoło. - Dlaczego nic mi pan
nie powiedział o tym, że to... on przejmie poniedziałkowe zajęcia. One przecież
miały być moje. - spojrzałam na niego z pretensję. Dan doskonale zdawał sobie
sprawę z mojej i Jake'a sytuacji rodzinnej oraz finansowej, a mimo tego..
-
Posłuchaj. Te zajęcia będą twoje tylko o innej godzinie. Będziesz uczyła
dzieciaki tańca nowoczesnego. Co ty na to? Oczywiście Jake nadal będzie miał w
soboty rano hip hop, nie musicie się tego obawiać. - był taki zadowolony z
siebie.
-
Więc, co? To że chodzimy z Jake'm do studia już od bardzo dawna nic nie
znaczy... Bo ot tak zjawia się twój bratanek i dostaje najlepszą fuchę. -
powoli zaczęłam się naprawdę wkurzać.
-
Z Justinem nie jest tak jak ci się wydaje. On jest naprawdę dobry w tym co
robi, poza tym potrafi uczyć innych, natomiast ty masz dobre podejście do
dzieci. Idealnie sprawdzisz się w poniedziałek, wierzę w ciebie.
Skrzyżowałam
ręce na piersiach i spojrzałam jak Jake ćwiczy break dance, a Bieber popping
przed lustrem. Obaj wydawali się być bardzo skupieni na tym co robili, ale
jednocześnie ignorowali siebie nawzajem. W powietrzu unosiło się napięcie
sytuacji.
-
Zgoda? - Dan wyciągnął rękę.
-
Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami i ją uścisnęłam.
Kilka
dziewczyn na szczęście wyszło zza parawanu, więc było dość miejsca abym ja
mogła się przebrać. Zdjęłam ukochane czarne dresy, a zamiast nich ubrałam
leginsy we wzory.
-
Ja nie mogę, jak on się uśmiecha. - zapiszczała Laurie.
-
I to ciało, mrr.. - poruszyła znacząco brwiami Alex. - Już się nie mogę
doczekać poniedziałku.
-
Jeszcze trzy dni wolności. - mruknęłam pod nosem cicho, ale i tak wszystkie
mnie usłyszały i spojrzały w moim kierunku.
-
A ty to co? Homo jesteś? - prychnęła prowokacyjnie Martina. Spojrzałam na nią
zaskoczona, że w końcu odważyła się zamienić ze mną słowo.
-
Nie, po prostu nie lubię jak ktoś sobie przychodzi w połowie roku i już dostaje
prawo do bycia instruktorem. - powiedziałam.
-
Jesteś po prostu zazdrosna, bo on jest od ciebie lepszy. - oznajmiła Laurie.
-
Wcale nie jest lepszy. - zmroziłam ją wzrokiem, po czym przebrałam
bluzki.- Ja tak tego nie zostawię.
-
Valerie! Idziesz? - zawołał Jake.
Wyłoniłam
się zza parawanu stojąc twarzą w twarz z Justinem. Bez słowa go ominęłam i
skinęłam na brata.
-
Jestem gotowa, jedziemy? Jeszcze tylko jedno słowo.. Dan czy sala jest wolna
jutro po południu? - spytałam.
-
Od 16 do 18 zajęcia ma Justin, ale możesz przyjść wcześniej lub później jeśli
wolisz. - zaproponował.
-
Okej. To do widzenia. - rzuciłam przez ramię.
-
Cześć. - odpowiedział Dan.
-
Co ja jej zrobiłem? - zdążyłam jeszcze usłyszeć pytanie Justina, potem
zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach, doganiając Jake'a.
Od autorki: Ja wiem, że trochę krótki jest ten rozdział, ale następne będą dłuższe. Mam nadzieję, że się podoba bo odzyskałam wenę na ten rozdział. Jak ktoś chce być informowany to napiszcie mi swoje tt w komentarzach. Będę wdzięczna xx
Jejku, jejku, jejku...jak to wszystko fajnie się zapowiada. Niechęć między Justinem a główną bohaterką jest sprawdzonym sposobem na udane opowiadanie i tobie wychodzi to genialnie. To będzie kolejne opowiadanie, które kocham. Nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji. Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńBoski :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńoooo. świetny rozdział. zapowiada się genialnie. lubie imie valerie hehe. czekam na kolejny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuń