wtorek, 26 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 1


            Minęło już prawie pół godziny, a ja wciąż tkwiłam w salonie oglądając jakiś durny serial, z którego nic praktycznie nie wiedziałam. Przełączałam wszystkie kanały, jednak nie znalazłam niczego interesująco. Podirytowana wstałam i zaczęłam ubierać białe adidasy. Zarzuciłam na ramię torbę, po czym zapukałam głośno w drzwi do łazienki.
            - Wychodzę! – krzyknęłam.
            - Valerie czekaj! – zawołał mój brat, Jake. – Jeszcze tylko dezydo…
            Nie czekałam aż dokończy, ponieważ wiedziałam, że on zawsze znajdzie sposób aby zatrzymać mnie na „kilka” minut, więc trzasnęłam drzwiami. Zbiegłam po klatce schodowej na dół. Miałam bardzo mało czasu, aby dotrzeć do studia, gdzie tańczyliśmy razem z Jake’em odkąd skończyłam jedenaście lat. Niestety, zawsze musiałam czekać na tego kretyna, który tak długo zajmuje łazienkę, że zawsze się spóźniamy i robimy wielkie wejścia.
            Za każdym razem jak wpadamy do środka niemal jak burza, nikogo to nie dziwi. Nie zwracają na nas uwagi, kiedy sami z boku robimy rozgrzewkę. Nasz trener – Dan Schmitt tylko przewraca oczami i kontynuuje trening, nie zwracając uwagi na nasze kłótnie. Dzisiaj jednak zamierzałam temu zaprzestać, wybierając się na zajęcia bez mojego kochanego braciszka.
            Miałam pięć minut, a żeby dotrzeć na miejsce muszę przejść prawie przez całe miasto, w tym prze kilka przejść dla pieszych gdzie były światła. Nie traciłam czasu na myślenie którą drogą iść tylko od razu biegłam tą ścieżką co zawsze jeździłam z Jakiem. Byłam właśnie na środku drogi kiedy światło dla pieszych zmieniło się na czerwone. Jakieś czarne audi wyskoczyło zza zakrętu, omal mnie nie potrącając.
            - UWAŻAJ JAK CHO... Valerie? - to był Jake! Na moją minę wybuchnął gromkim śmiechem i posłał mi złośliwy uśmieszek. - Ciekawe kto dzisiaj się spóźni.
            Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, on już odjechał. Warknęłam pod nosem i zaczęłam biec ile tylko sił miałam w nogach. Krew w żyłach mi zawrzała, a temperatura ciała podniosła się. Potrącałam ludzi, mruczałam przeprosiny, lecz nie zatrzymywałam się. Na miejsce dotarłam po pięciu minutach szaleńczego biegu. Byłam cała czerwona na twarzy oraz zalana potem. Rozgrzewkę miałam już z głowy. Otworzyłam drzwi i pierwsze co zobaczyłam to ucieszonego Jake'a.
            - No proszę Valerie, nie sądziłem, że to ty się spóźnisz. Bardziej obstawiałbym twojego brata. - powiedział nasz trener.
            - JAKE ! - wrzasnęłam na całą salę, po czym rzuciłam się na brata. Upadliśmy na podłogę i zaczęliśmy się po niej turlać wzajemnie gilgocząc.  To był od zawsze nasz najgorszy atak - łaskotki. Kręciliśmy się niemal po całej sali, a reszta grupy w popłochu usuwała nam się z drogi.
            - Hej, hej! Uspokójcie się! - zawołał Dan, po czym podszedł do nas i rozdzielił. Z furią wstałam na równe nogi, jeszcze lekko dysząc. - Skoro jesteśmy już wszyscy, chciałbym wam kogoś przedstawić. Mojego bratanka, który będzie również waszym instruktorem w poniedziałki.
            Patrzyłam oszołomiona na Dana i nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze niemal tydzień temu powiedział, że to ja będę prowadzić poniedziałkowe zajęcia. Chodziłam do studia więcej niż 5 lat, a tu zjawia się jakiś nowy i ot tak dostaje fuchę? NO CHYBA NIE.
            Wtedy drzwi się otworzyły i wyszedł z nich, cóż... bardzo przystojny szatyn. Grzywkę miał postawioną do góry na żelu zapewne. Na sobie miał jedynie luźne, szare opadające dresy oraz zwyczajną białą koszulkę, spod której widać było zarysowane mięśnie chłopaka, przez co stawał się jeszcze bardziej seksowniejszy. Nieświadomie przegryzłam wargę, jednak od razu oprzytomniałam, kiedy Jake szturchnął mnie ramieniem i posłał znaczące spojrzenie. On również był oburzony faktem, że jakiś nowy będzie nas uczył.
            - Cześć wam, jestem Justin Bieber. - przedstawił się uśmiechając szeroko, czym ukazał szereg białych zębów.
            Mimo iż usta miał wygięte pozytywnie, to jednak w oczach widziałam typ niegrzecznego chłopca, co mnie zaczęło denerwować. Od razu wiedziałam, jak będą wyglądać nasze treningi. Już teraz wszystkie dziewczyny szeptały między sobą i niemal pożerały go wzrokiem, jedynie ja i Jake, byliśmy nieugięci. Biedny Jake, będzie miał konkurencje jako chłopak, natomiast ja jako tancerka.
            - To, co? Zaczynamy? - Dan klasnął w dłonie.
            Rozstawiliśmy się po całej sali i czekaliśmy na pierwsze takty muzyki. Na początku zaczęliśmy skakać, aby rozluźnić mięśnie, rozgrzać się. Kątem oka bacznie obserwowałam jego ruchy, w duchu licząc na dużo pomyłek, upadków, jednak on idealnie wpasował się w naszą grupę. Połowa dziewczyna przez jego obecność nie mogła się skupić, przez co myliła kroki, natomiast druga chciała mu zaimponować, dzięki czemu przesadzała z niektórymi ruchami i naciągały sobie różne partie mięśni.
            - Za dwa miesiące mamy ważny konkurs. Nie liczę na zwycięstwo, jednak chciałbym żebyście zatańczyli jak najlepiej potrafili, dobrze? - zgodnie pokiwałam głową, razem z Jake'm i Justinem, gdyż reszta chyba nie bardzo słuchała Dana. - Justin masz jutro zajęcia z dzieciakami, pamiętaj. A teraz zaczynamy. Nauczę was nowego układu. Najpierw kroki, potem ustawienia i na końcu dopracujemy szczegóły, wszystko jasne?
            - Tak. - wycedził Jake.
            Podeszłam do brata i położyłam dłoń na jego ramieniu, czując jak mięśnie ramion Jake'a się napinają.
            - Uspokój się. - poleciłam mu. - Mnie też się to nie podoba, ale wyluzuj trochę. Coś wymyślimy.
            - Łatwo ci mówić siostra. - zmierzył mnie złowrogim spojrzeniem. - Na zewnątrz może i udajesz, że jesteś na niego zła, ale wewnątrz rozpływasz się na jego widok.
            - Widocznie mnie nie znasz kretynie. - teraz to mnie jeszcze bardziej wkurzył, tą swoją gadaniną. - I byłoby miło, gdybyś się na mnie nie wyżywał.
            - Przepraszam. - mruknął pod nosem i przeczesał włosy. - Wiesz przecież, że to nie byłem ja.
            - Masz szczęście, że jestem tylko twoją siostrą i kocham cię tak czy inaczej. - wzruszyłam ramionami.
            - Skoro już skończyliście swoje rozmówki, to może skupcie się trochę? - Dan posłał nam groźne spojrzenie, marszcząc przy tym czoło.
            Nie podobał mi się ten nowy trener. Ani Dan ani Justin. Musiałam pogadać z tym pierwszym po treningu, bo inaczej zwariuję. Przez całą godzinę posłusznie stosowałam się do poleceń instruktora. Dawałam z siebie wszystko, chciałam, aby Justin przestał być taki pewny siebie.
            - Martina zepnij te mięśnie, bo masz je jak makarony. - polecił brunetce z tyłu, która chodziła od niedawna na zajęcia i była nieco zagubiona.
             Na tę uwagę spłonęła rumieńcem, lecz "kochany" Bieber stanął przy niej, coś szepnął do ucha i Martina nagle zrobiła to co kazał jej Dan. Zmrużyłam oczy, widząc ten obrazek. Wtedy nasze spojrzenia z Justinem skrzyżowały się. Szybko odwróciłam głowę i spojrzałam w lustro na swoją twarz. Byłam cała czerwona, nadal zalana potem... Jakim cudem inni nie pocą się podczas wysiłku, nawet nie widać, że są zmęczeni a ja wyglądam jak spasiony, spocony prosiak?
            Po dwóch godzinach umieliśmy już pierwszą część układu, pozostały nam jeszcze dwie oraz ustawienia. Byłam padnięta i jedyne o czym marzyłam to chłodny prysznic. Wszyscy poszli do "szatni" czyli mały kawałek podłogi osłonięty parawanem. Zostaliśmy tylko ja, Jake oraz Justin i naturalnie Dan.
            Podeszłam do trenera, a on jakby czuł, że ktoś się zbliża odwrócił twarz w moim kierunku z uśmiechem.
            - Co tam Valerie? - rzucił wesoło jak gdyby nigdy nic. - Podoba ci się nasz układ?
            - Tak, jasne ale ja w innej sprawie. - zmarszczyłam czoło. - Dlaczego nic mi pan nie powiedział o tym, że to... on przejmie poniedziałkowe zajęcia. One przecież miały być moje. - spojrzałam na niego z pretensję. Dan doskonale zdawał sobie sprawę z mojej i Jake'a sytuacji rodzinnej oraz finansowej, a mimo tego..
            - Posłuchaj. Te zajęcia będą twoje tylko o innej godzinie. Będziesz uczyła dzieciaki tańca nowoczesnego. Co ty na to? Oczywiście Jake nadal będzie miał w soboty rano hip hop, nie musicie się tego obawiać. - był taki zadowolony z siebie.
            - Więc, co? To że chodzimy z Jake'm do studia już od bardzo dawna nic nie znaczy... Bo ot tak zjawia się twój bratanek i dostaje najlepszą fuchę. - powoli zaczęłam się naprawdę wkurzać.
            - Z Justinem nie jest tak jak ci się wydaje. On jest naprawdę dobry w tym co robi, poza tym potrafi uczyć innych, natomiast ty masz dobre podejście do dzieci. Idealnie sprawdzisz się w poniedziałek, wierzę w ciebie.
            Skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam jak Jake ćwiczy break dance, a Bieber popping przed lustrem. Obaj wydawali się być bardzo skupieni na tym co robili, ale jednocześnie ignorowali siebie nawzajem. W powietrzu unosiło się napięcie sytuacji.
            - Zgoda? - Dan wyciągnął rękę.
            - Jasne. - wywróciłam teatralnie oczami i ją uścisnęłam.
            Kilka dziewczyn na szczęście wyszło zza parawanu, więc było dość miejsca abym ja mogła się przebrać. Zdjęłam ukochane czarne dresy, a zamiast nich ubrałam leginsy we wzory.
            - Ja nie mogę, jak on się uśmiecha. - zapiszczała Laurie.
         - I to ciało, mrr.. - poruszyła znacząco brwiami Alex. - Już się nie mogę doczekać poniedziałku.
            - Jeszcze trzy dni wolności. - mruknęłam pod nosem cicho, ale i tak wszystkie mnie usłyszały i spojrzały w moim kierunku.
            - A ty to co? Homo jesteś? - prychnęła prowokacyjnie Martina. Spojrzałam na nią zaskoczona, że w końcu odważyła się zamienić ze mną słowo.
            - Nie, po prostu nie lubię jak ktoś sobie przychodzi w połowie roku i już dostaje prawo do bycia instruktorem. - powiedziałam.
            - Jesteś po prostu zazdrosna, bo on jest od ciebie lepszy. - oznajmiła Laurie.
            - Wcale nie jest lepszy. - zmroziłam ją wzrokiem, po czym przebrałam bluzki.-  Ja tak tego nie zostawię.
            - Valerie! Idziesz? - zawołał Jake.
            Wyłoniłam się zza parawanu stojąc twarzą w twarz z Justinem. Bez słowa go ominęłam i skinęłam na brata.
          - Jestem gotowa, jedziemy? Jeszcze tylko jedno słowo.. Dan czy sala jest wolna jutro po południu? - spytałam.
            - Od 16 do 18 zajęcia ma Justin, ale możesz przyjść wcześniej lub później jeśli wolisz. - zaproponował.
            - Okej. To do widzenia. - rzuciłam przez ramię.
            - Cześć. - odpowiedział Dan.
      - Co ja jej zrobiłem? - zdążyłam jeszcze usłyszeć pytanie Justina, potem zamknęłam za sobą drzwi i zbiegłam po schodach, doganiając Jake'a.

Od autorki: Ja wiem, że trochę krótki jest ten rozdział, ale następne będą dłuższe. Mam nadzieję, że się podoba bo odzyskałam wenę na ten rozdział. Jak ktoś chce być informowany to napiszcie mi swoje tt w komentarzach. Będę wdzięczna xx

3 komentarze:

  1. Jejku, jejku, jejku...jak to wszystko fajnie się zapowiada. Niechęć między Justinem a główną bohaterką jest sprawdzonym sposobem na udane opowiadanie i tobie wychodzi to genialnie. To będzie kolejne opowiadanie, które kocham. Nie mogę się doczekać rozwoju sytuacji. Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oooo. świetny rozdział. zapowiada się genialnie. lubie imie valerie hehe. czekam na kolejny rozdział. ♥

    OdpowiedzUsuń